Żadne miejsce na ziemi nie jest wolne od spadku liczby urodzeń, w tym Afryka, która jest tylko kilka kroków za resztą świata. Scenariusz jest – może bez przesady – wręcz apokaliptyczny.
„Żadne społeczeństwo w historii nie przerwało tej spirali”, mówi filmowiec Stephen Shaw w swoim filmie dokumentalnym Birthgap, który bada myśli młodych kobiet na całym świecie na temat posiadania dzieci i stara się zrozumieć przyczynę dzisiejszego rekordowego wskaźnika urodzeń. płodność.
Wydaje się, że wkradliśmy się w trend upadku populacji, a większość środowisk akademickich pozornie nie zdaje sobie sprawy z tego zjawiska. A dla większości trend nie ma łatwo rozpoznawalnego powodu. W wywiadach Shaw, które obejmują wiele kontynentów, znajduje niewielu, którzy mogą wyjaśnić, a nawet odgadnąć, w jaki sposób świat znalazł się na tym niezbadanym terytorium.
Shaw, analityk danych, zwraca się do liczb, aby znaleźć wyjaśnienie i dochodzi do zaskakującego wniosku: między 1973 a 1978 rokiem globalny spadek liczby ludności nie był spowodowany zmianami wielkości rodzin, ale eksplozją bezdzietności.
Porównując statystyki dotyczące pierworódek i liczby posiadanych przez nie dzieci z krajowymi współczynnikami dzietności, Shaw odkrył, że bezdzietność w wielu krajach gwałtownie wzrosła w ciągu kilku lat.
Na przykład w Japonii w 1974 roku jedna na 20 kobiet była bezdzietna. W 1977 roku była to jedna na cztery kobiety, a w 1990 roku jedna na trzy, a liczba ta nadal jest aktualna w 2020 roku.
We Włoszech bezdzietność była znacznie niższa w 1974 r., tylko jedna na 30 kobiet była wówczas bezdzietna. Ale do 1977 roku bezdzietność tam również eksplodowała do jednej na pięć kobiet, a do 1990 roku była to jedna na trzy kobiety, powiedział Shaw.
Jednak, podobnie jak w Japonii, „struktura rodzinna w ogóle się nie zmieniła” w tym czasie, według Shawa, tj. odsetek kobiet, które miały jedno dziecko, dwoje, troje lub czworo lub więcej dzieci, pozostał taki sam.
Chociaż Shaw nie podaje konkretnych liczb dla większości krajów, mówi, że większość, jak Włochy i Japonia, stała się „narodami bezdzietnymi”, w których jedna trzecia lub więcej osób pozostanie „bezdzietna na całe życie”.
Równie godne uwagi, jak ten trend, jest odkrycie holenderskiej metaanalizy, cytowanej przez autora Jody Day w filmie Shawa, wykorzystującej dane z początku XXI wieku, że tylko 10 procent tych kobiet jest „dobrowolnie” bezdzietnych.
Kolejne 10 procent jest bezdzietnych z „znanych” przyczyn medycznych, w tym bezpłodności. Pozostawia to nieokreślony, ale wysoki odsetek kobiet, które są „bezdzietne z powodu okoliczności”, czyli, jak to ujął Day, kobiet, które nie były w stanie znaleźć „odpowiedniego partnera”. Jak pokazuje Shaw poruszającymi świadectwami, dotyczy to także kobiet, których partnerzy nie chcieli mieć z nimi dzieci.
Wnioski Shawa dotyczące przyczyn bezdzietności uwzględniają jednak te ustalenia tylko w niewielkim stopniu. Gwałtowny wzrost bezdzietności przypisuje głównie szokowi naftowemu z 1973 roku i podejrzewa, że kobiety odkładają posiadanie dzieci ze względów ekonomicznych.
Odkrycie Shawa, że bezdzietność jest ważnym czynnikiem w dzisiejszych niskich wskaźnikach urodzeń, jest pouczające i wymaga dalszych badań. Aby to zrobić, należy jednak zbadać luki w jego analizie, które, jak sądzę, są nieświadomie spowodowane uprzedzeniami kultury, która stworzyła „lukę urodzeń”.
Pierwszy problem polega na tym, że Shaw nie omawia ani nie pokazuje współczynników dzietności na całym świecie sprzed 1970 roku. Nie wspomina nawet, że wskaźniki urodzeń w krajach takich jak USA, Wielka Brytania i Australia zaczęły spadać już w latach 60., krótko po wprowadzeniu pigułek antykoncepcyjnych. Nie sądzę, żeby się tym zajmował, ponieważ współczynnik dzietności w krajach zachodnich kształtował się inaczej przed latami siedemdziesiątymi, kiedy trendy były zasadniczo spójne i zbieżne.
Przyjrzenie się trendom historycznym jeszcze dalej może pomóc odkryć inne, wcześniej nierozważane przyczyny spadku płodności. Cofając się jeszcze dalej i patrząc np. na współczynnik dzietności w Stanach Zjednoczonych i Europie około 1800 roku, staje się jasne, że oprócz czynników ekonomicznych silny wpływ na współczynniki dzietności mają również normy kulturowe.
Spadek płodności patrząc w przyszłość
Na przykład naukowcy odkryli, że około 1870 r. Francja „była pierwszym regionem Europy, w którym kobiety zaczęły rodzić mniej dzieci”, a dane potwierdzają twierdzenie, że Francja była również „źródłem norm społecznych prowadzących do upadku w innych krajach”. prowadzony”.
Dowodem na to jest fakt, że według George’a Altera i Gregory’ego Clarka bariery językowe wpłynęły na czas spadku współczynnika dzietności. Okazało się, że w Belgii obszary francuskojęzyczne doświadczyły spadku dzietności, który nastąpił średnio 20 lat wcześniej niż we flamandzkich wioskach o „identycznych warunkach ekonomicznych”.
Jakie czynniki kulturowe mogły przyczynić się do tego spadku? Badania wykazały, że współczynnik dzietności we Francji spadł po rewolucji francuskiej (1789-1799), jak odnotowano w European Journal of Population (styczeń 1985):
„Przed 1800 rokiem dzietność małżeńska we Francji była podobna jak w innych krajach europejskich, ale po 1800 roku we Francji wskaźnik ten gwałtownie spadł. W 1840 r. było to już dwie trzecie poziomu z 1800 r., a w 1900 r. połowa poziomu z 1800 r. W innych krajach europejskich dzietność małżeńska zaczęła spadać dopiero w latach 70. XIX wieku”.
Ponieważ Rewolucja Francuska była inspirowana Oświeceniem, fakt ten potwierdza podejrzenia Rona J. Lesthaeghe, że zmniejszona płodność mogła być spowodowana rozprzestrzenianiem się idei Oświecenia i jednoczesnym odejściem od pronatalnych nauk religii chrześcijańskiej w Europie”.
lter i Clark zauważyli: „Oświeceniowe idee dotyczące rozumu i roli człowieka w przyrodzie oraz sprzeciw wobec władzy religijnej sprawiły, że kontrola urodzeń w małżeństwie stała się etycznie i społecznie akceptowalna.
Jednak Shaw jest całkowicie niechętny nawet sugerowaniu, że czynniki społeczne mogły mieć wpływ na wskaźnik urodzeń. Trzeba przyznać, że takie czynniki są znacznie trudniejsze, jeśli nie niemożliwe, do oszacowania, a jako analityk danych prawdopodobnie czuje się o wiele lepiej z liczbami prostymi niż z „miękkimi” naukami społecznymi. Niemniej jednak ludzkie zachowanie nigdy nie było czysto ekonomicznym przedsięwzięciem, jak pokazują dane dotyczące Europy około 1800 roku.
To, że normy kulturowe wpływają na wskaźnik urodzeń, ilustruje również niezwykle wysoki wskaźnik urodzeń w dzisiejszych społecznościach głęboko religijnych, inne zjawisko, o którym Shaw nie wspomina. Nie można tego przewidzieć wyłącznie na podstawie przynależności religijnej, ale naukowcy odkryli, że we wszystkich wyznaniach „kobiety, które twierdzą, że religia jest„ bardzo ważna ”w ich codziennym życiu, wykazują zarówno wyższą płodność, jak i wyższą zamierzoną płodność niż kobiety, które twierdzą, że religia jest„ nieco ważne” lub „nieważne”.
Na przykład wśród katolików badania wykazały, że średni współczynnik dzietności dla osób uczęszczających na Msze Novus Ordo wynosi 2,3, podczas gdy dla osób uczęszczających na Tradycyjne Msze Łacińskie (TLM) wynosi 3,6. Warto zauważyć, że tylko 2 procent katolików uczestniczących w TLM aprobuje antykoncepcję, w porównaniu z 89 procentami uczestników Novus Ordo. Ta różnica jest znacznie większa niż obecny współczynnik dzietności między katolikami a protestantami, który praktycznie nie istnieje.
Pozostaje pytanie: czy od lat 60. do 70. na świecie miały miejsce jakieś znaczące zmiany kulturowe, które mogły mieć wpływ na łączenie się w pary i rodzenie dzieci? Jeśli szukać kulturowych przyczyn bezdzietności oraz zmian w relacjach i dynamice rodziny, które nieuchronnie temu towarzyszą, rewolucja seksualna powinna być oczywistym możliwym winowajcą.
Faworyzowana przez pigułki antykoncepcyjne, w praktyce oddzieliła seks od posiadania dzieci – monumentalna zmiana społeczna, która miała cały szereg skutków: gwałtowny wzrost seksu przedmałżeńskiego, postrzeganie seksu jako rozrywki, zmiana celów i dynamiki związków, bardziej nielegalne Aborcja i żądanie legalnej aborcji (odkąd kobiety uważały pigułkę, która w praktyce ma tylko około 90 procent skuteczności za stuprocentową skuteczność), wzrost cudzołóstwa, wzrost liczby rozwodów… skutki są wręcz monumentalne.
Co więcej, wpływ nie ograniczał się do Stanów Zjednoczonych ani nawet rozwiniętych krajów zachodnich, ale dotknął nawet kraje takie jak Japonia, która zalegalizowała pigułkę antykoncepcyjną dopiero w 1990 roku. James Balmont wskazał w kolumnie dla i-dvice.com, że „tak jak amerykańskie„ swingujące lata sześćdziesiąte ”proponowały wolność seksualną jako protest przeciwko wojnie w Wietnamie, tak w Japonii seks był używany jako środek buntu” The sexual revolution of Japanese cinema
Jednym ze wskaźników – lub wyzwalaczem – zmiany obyczajów seksualnych w Japonii była nagła eksplozja miękkich filmów pornograficznych w latach 60. Gdy zmieniające się obyczaje społeczne otworzyły drzwi dla „głównego nurtu” pornografii na Zachodzie, Japonia zaczęła produkować „różowe” filmy pornograficzne, które stały się tak powszechne, że do 1970 r. mówi Balmont.
Podczas gdy pigułka antykoncepcyjna nie była tam jeszcze legalna, połączenie innych metod kontroli urodzeń, liberalnych praw aborcyjnych i kulturowej praktyki dzieciobójstwa oznaczało, że kraj nie potrzebował pigułki, aby drastycznie zmniejszyć wskaźnik urodzeń. Ilustruje to gwałtowny spadek dzietności w Japonii w latach pięćdziesiątych. Sam Shaw zauważył, że w latach 70. w Japonii dochodziło do „masowych aborcji”.
Jeśli eksplozja bezdzietności w Japonii i innych krajach w latach 1974-1977 nie była spowodowana wyłącznie czynnikami ekonomicznymi, ponieważ nie było wzrostu wskaźnika urodzeń związanego z wychodzeniem z szoku naftowego z 1973 r., jakie były inne czynniki, które się do tego przyczyniły? A w jakim stopniu bezdzietność jest spowodowana rewolucją seksualną?
Pewne wskazówki można znaleźć w artykule New York Timesa z 8 grudnia 1973 r. zatytułowanym „Zabójstwo dzieci w Japonii: znak czasu?”, w którym podano, że liczba niemowląt porzuconych na stacjach kolejowych dramatycznie wzrosła w tym roku . W artykule wyjaśniono, że praktyka ta sięga ponad 1000 lat wstecz w Japonii, została zakazana w ostatniej trzeciej połowie XIX wieku i odrodziła się po II wojnie światowej.
Podczas gdy liczba dzieci porzuconych na stacjach kolejowych dramatycznie wzrosła w 1973 r., ogólna liczba porzuconych dzieci była już wysoka: rok wcześniej w samym Tokio było 119 przypadków porzuconych dzieci” – czytamy w artykule.
Być może dlatego, że rosnąca tendencja do porzucania dzieci poprzedzała szok naftowy, Times donosi, że „wielu ekspertów przypisuje współczesne zabójstwa i porzucanie dzieci w Japonii gwałtownej urbanizacji i wynikającej z niej drastycznej zmianie od tradycyjnej rodziny wielopokoleniowej do rodziny nuklearnej ” ourworldindata.org/urbanization Mówiąc dokładniej, „wraz z kurczeniem się rodzin wiele młodych matek traci wiarę w swoje możliwości wychowywania dzieci” – mówi dr. Takemitsu Henmi z Wydziału Zdrowia Psychicznego Uniwersytetu Tokijskiego.
W opinii zatytułowanej „Rodzina nuklearna była błędem” David Brooks potwierdza ścisły związek między urbanizacją a rodziną nuklearną, argumentując, że „upadek społeczności wielopokoleniowych ściśle odzwierciedla spadek zatrudnienia w rolnictwie”.
Chociaż trend urbanizacyjny zaczął się od dawna w niektórych częściach Zachodu, a urbanizacja była już zaawansowana w Japonii na początku lat 70. których nie można całkowicie zlekceważyć wskaźników urodzeń.
Aby odzwierciedlić ten fakt, w ramach jednego z kilku działań mających na celu zwiększenie wskaźnika urodzeń na Węgrzech, dziadkowie będą „uprawnieni do zasiłku na opiekę nad dzieckiem, jeśli opiekują się małymi dziećmi zamiast rodzicami”, jak donosi CNBC .
Ponieważ jednak urbanizacja rozpoczęła się w okresie powojennego wyżu demograficznego, brak systemów wsparcia dla rodzin wielodzietnych nie może tłumaczyć trwałego spadku wskaźnika urodzeń aż do lat 70. XX wieku.
Artykuł New York Timesa z 1973 roku dostarcza kolejnej wskazówki. Ponad połowę zgonów przypisywano brakowi dojrzałości umysłowej matek, czyli wzrostowi liczby rodziców dzieci, jak stwierdził psychiatra dr. Opisał to Takeo Doi z Uniwersytetu Tokijskiego.
Jest to kolejny „niemierzalny” czynnik, ale wniosek jest prawdopodobny: rodzic, który porzuca własne dziecko na śmierć, ucieleśnia nadir dziecinności – całkowite zrzeczenie się odpowiedzialności za własne dziecko.
Innym sposobem wyjaśnienia zjawiska nasilającej się dzieciobójstwa (oraz aborcji i antykoncepcji): znacznie więcej osób uprawiało seks nie będąc gotowymi do bycia rodzicami.
Czy to możliwe, że globalna zmiana postaw wobec seksu, który nie jest już kojarzony z niemowlętami w umysłach ludzi, doprowadzi do eksplozji bezdzietności i wzrostu liczby „dziecinnych” lub przyszłych rodziców mówiących „nie”? mógł się przyczynić?
Aby odpowiedzieć na to pytanie i zrozumieć wpływ rewolucji seksualnej na relacje i dynamikę rodziny, musimy cofnąć się do narodzin pigułki antykoncepcyjnej na Zachodzie.
Powstanie ducha antykoncepcji w kulturze zachodniej
W społeczeństwach zachodnich, gdzie aborcja była nadal nielegalna, a dzieciobójstwo nie było kulturowo „akceptowane”, zawodne metody antykoncepcji oznaczały, że aż do wczesnych lat 60. seks był nierozerwalnie związany z posiadaniem dzieci w umysłach mężczyzn i kobiet. O ile nie ryzykowały niebezpiecznej i nielegalnej aborcji, nie rozgniewały rodziców i nie znosiły kpin rówieśników, z seksem musiały czekać do ślubu lub ożenić się wkrótce po wykryciu ciąży.
Dzięki pigułce kobiety miały (podobno) stuprocentową pewność, że unikną ciąży. W oczach wielu seks był teraz „darmowy”. Możliwość uprawiania seksu przedmałżeńskiego była teraz niemal nieodparta dla ludzi, którzy nie mieli żadnych skrupułów moralnych, a nawet dla ludzi religijnych, którzy nękali swoje sumienia seksem przedmałżeńskim.
W rezultacie do połowy lat siedemdziesiątych „większość nowożeńców amerykańskich par uprawiała seks przed ślubem”, jak podaje Journal of the European Economic Association . Ponadto „w 1971 roku ponad 75% Amerykanów uważało seks przedmałżeński za akceptowalny, co stanowi trzykrotny wzrost w porównaniu z latami pięćdziesiątymi”, a liczba niezamężnych Amerykanów w wieku od 20 do 24 lat wzrosła ponad dwukrotnie od 1960 do 1976 roku.
Ta ostatnia statystyka ilustruje ogromny wpływ pigułki na zmniejszenie motywacji do zawierania małżeństw i wychowywania dzieci. Teraz, gdy mężczyźni (i kobiety), którzy nie interesują się dziećmi, mogą zaspokajać swój popęd seksualny bez martwienia się o rodzicielstwo, kobiety wchodzą w intymne związki bez pewności, że ich mężowie będą ojcami ich dzieci i vice versa. Obietnica nieograniczonego darmowego seksu znacznie zmniejszyła motywację mężczyzn i kobiet do posiadania i wychowywania dzieci.
Co więcej, towarzyszące temu rozprzestrzenianie się pornografii w czasopismach i filmach, które stawało się coraz bardziej społecznie akceptowalne i rozpowszechnione — nawet w miejscach tak odległych na zachód, jak Japonia, jak wspomniano powyżej — oznaczało, że mężczyźni dysponowali bezprecedensowymi sposobami stymulacji seksualnej i „zaspokojenia”, jeszcze bardziej zmniejszając ich motywację do przejść przez przeszkody w znalezieniu żony, a nawet dziewczyny lub partnera „niewierności”.
Smutne konsekwencje nowej normy bezdzietnego seksu najbardziej dobitnie pokazał film Shawa, przeprowadzający wywiad z Tajką i jej mężem, który jest małżeństwem od sześciu lat. Zapytana, dlaczego nie ma jeszcze dzieci, chociaż chce, odpowiada Shawowi w sprawie męża: „Chcę się tylko upewnić, że jesteśmy zgodni z naszymi planami”.
Shaw nie musi mówić tego głośno: jej mąż jest uosobieniem dziecka współczesnego mężczyzny. Jego głowa jest ogolona z wyjątkiem środkowego pręgi, zarośnięta i upięta w kok. Z piwem w dłoni pisze SMS-a, podczas gdy Shaw przeprowadza wywiad z żoną, namawiając ją, by natychmiast zapytała męża, czy jest gotowy na dzieci.
„Czy naprawdę planujemy mieć dzieci?”, pyta.
„Chcę mieć co najmniej pięcioro dzieci, tak” – odpowiada najwyraźniej szczerze.
Odwraca się do Shawa. „Mój mąż naśmiewa się z tego, że spóźniam się „ze względu na wiek”. mam 44 lata”.
Jej mąż natychmiast wstaje i odchodzi, podczas gdy ona kontynuuje rozmowę z Shawem.
Jeśli liczby Shawa są dokładne, a światowa eksplozja bezdzietności spowodowała spadek współczynnika dzietności poniżej poziomu rozrodczego, to ta scena zawiera podstawową przyczynę: mężczyźni i kobiety są „upoważnieni” do angażowania się w seks i intymne związki, bez angażowania się w rodzicielstwo i wywołało to falę innych czynników pośredniczących, które pogarszają bezdzietność, takich jak np.:
Kobiety stawiają na pierwszym miejscu edukację i karierę (i są coraz lepiej wykształcone w porównaniu z mężczyznami),
Posiadanie dzieci jest odroczone do zamknięcia okna płodności kobiety,
Zmieniająca się dynamika relacji utrudnia zarówno kobietom, jak i mężczyznom znalezienie partnera do posiadania dzieci.
Kryzys naftowy z 1973 r. mógł być tymczasowym katalizatorem zwiększonej aborcji, antykoncepcji i ogólnego odkładania rodzenia dzieci (co dla niektórych kobiet oznaczało czekanie, aż zamknie się ich płodne okno).
Jednak dzietność w anglojęzycznym świecie, kulturowym prekursorze, spadała od lat 60. XX wieku, a główne zmiany społeczne i ich kaskadowe skutki już zachodziły w tej części świata.
Trudność w znalezieniu „odpowiedniego partnera”, z którym można spłodzić dzieci, jest najtrudniejszym czynnikiem do rozwiązania, ale jest też najważniejsza, jak zauważa Shaw: Najczęstszym powodem nieplanowanej bezdzietności jest, jak mówi, „nieznalezienie odpowiedniego partnera w Odpowiedni czas”.
Shaw podkreśla czynniki, które wydają się mieć na to wpływ: kobiety mają tendencję do osiedlania się z mężczyznami co najmniej tak samo wykształconymi jak one, a znacznie więcej kobiet niż mężczyzn studiuje i zostaje na studiach dłużej niż mężczyźni; istnieje „zbyt duży wybór”; wielu młodych mężczyzn zostaje w domu i gra w gry wideo zamiast kontaktować się z kobietami (lub zrezygnowali).
W wywiadzie udzielonym Jordanowi Petersonowi Shaw zasugerował, że zamiast pytać, w jaki sposób kobiety mogą stać się mniej wykształcone, należy zapytać, dlaczego mężczyźni są coraz mniej zaangażowani w życie społeczne i dlaczego tak wielu staje się „incelami”, czyli niechętnie żyjącymi w celibacie.
Peterson sprzeciwił się, że ludzie zadają pytania „źle” w tym względzie.
„Dlaczego ludzie stają się bezużyteczni, nie jest żadną tajemnicą” — powiedział Peterson. „Łatwo stać się bezużytecznym. Zagadką jest, dlaczego nie zdarza się to każdemu przez cały czas, a odpowiedź jest taka, że budujemy niezwykle ostrożne struktury dyscypliny społecznej, aby zachęcić ludzi do wzięcia długoterminowej odpowiedzialności. A kiedy pozwolisz tym strukturom się zawalić lub je osłabić, stanie się to standardem. A norma jest bezużyteczna, normą jest krótkotrwała gratyfikacja”.
Podczas gdy Peterson odnosi się przede wszystkim do dużej liczby (ponad 7 milionów w USA) mężczyzn w sile wieku, którzy są bezrobotni i żyją z rodziny, dziewczyn i dotacji rządowych, rola, jaką odgrywa pornografia w naszych współczesnych kryzysach w związkach, nie powinna być niedocenianym.
Dla niektórych mężczyzn pornografia zastępuje satysfakcję, której szukaliby w znaczącym związku z kobietą (małżeństwo, powiedziałbym, ale seks przedmałżeński jest dziś normą). Z pornografią jako ujściem męskiego popędu seksualnego i grami wideo jako ujściem skądinąd płodnego instynktu łowców-zbieraczy, nic dziwnego, że mężczyźni całkowicie wycofują się ze społeczeństwa”.
Jednak w przypadku mężczyzn, którzy są w intymnych związkach lub są w związkach małżeńskich, pornografia poważnie zakłóca ich relacje. Istnieje coraz więcej dowodów na to, że uzależnienie od pornografii niszczy intymność seksualną, gwałtownie zwiększa liczbę rozwodów i prowadzi do rekordowych wskaźników zaburzeń erekcji. Ponadto podniecenie wiąże się z przemocą: podobno 88 procent scen w „najczęściej wypożyczanym i pobieranym porno” zawiera przemoc wobec kobiet.
Oczywiście kobiety nie są bez winy za nasz kulturowy upadek. Porzuciły swoją rolę seksualnych „strażników” i pierwsze, które to uczyniły, wyznaczyły standardy dla innych kobiet, tak wiele z nich nie może nawet wejść w związek z mężczyzną, jeśli nie są gotowe przed ślubem uprawiać z nim seks.
Feminizm zniszczył także relacje w inny sposób. Sprawiając, że kobiety gardziły własną kobiecością, gardziły ideą, że powinny starać się zadowolić swoich mężów i gardziły rycerstwem mężczyzn, szacunek i pociąg do siebie obu płci zostały osłabione.
I podobnie jak mężczyźni, kobiety skapitulowały przed nowym podejściem rewolucji seksualnej do związków, które zmieniło całe ich zachowanie w związku. Zamiast szukać cech, które sprawiają, że są dobrymi mamami lub ojcami, wielu mężczyzn i kobiet skupia się teraz na cechach powierzchownych, zapominając o znaczącym źródle ich atrakcyjności (np. czy może być żywicielem i opiekunem).
Co gorsza, postępująca sekularyzacja społeczeństwa i mentalność „wszystko ujdzie” rewolucji seksualnej oznaczają, że wybór partnera ma coraz mniej wspólnego ze wspólnymi wartościami, przez co mężczyźni i kobiety są jeszcze bardziej zagubieni jeśli chodzi o wybór partnera, nie mówiąc już o budowaniu trwałego małżeństwa.
Nie brakuje historii potwierdzających te smutne wnioski. Shaw wskazuje na częste przypadki, gdy kobiety marnują pięć lat lub więcej z mężczyznami, którzy albo nie chcą się zobowiązać do małżeństwa i rodzicielstwa, albo z którymi ostatecznie odkrywają, że nie mogą począć dzieci.
Tylko ci, którzy są ideologicznie oddani rewolucji seksualnej i pigułce antykoncepcyjnej, mogą zaprzeczyć katastrofie, jaką spowodowały te kulturowe bomby. W obliczu skutków, które dziś tylko pogarszają relacje i rodziny, liberalni komentatorzy, tacy jak Louise Perry, zaczynają kwestionować społeczną użyteczność pigułki antykoncepcyjnej, coś, co zdecydowana większość komentatorów głównego nurtu od dawna uważała za nie do pomyślenia (myślący katolicy, jak np. Wyjątkiem są Janet Smith, która omówiła te kwestie w swojej słynnej książce Antykoncepcja: dlaczego nie?).
Jak wskazuje Shaw, wynikający z tego upadek populacji nie tylko będzie miał niszczący wpływ na gospodarki, ale także stworzy nową epidemię samotności, którą Shaw tragicznie zaobserwował w Japonii, chyba że dzietność powróci do poziomów zastępowalności pokoleń lub wyższych.
Rozwiązanie: Rewolucja wartości
Zasadniczo społeczna zmiana w zakresie dzietności może mieć miejsce tylko wtedy, gdy zarówno mężczyźni, jak i kobiety zmienią swoje podejście do związków, dzieci, macierzyństwa i ojcostwa.
Nasza antykoncepcyjna mentalność ujawnia dziwną rozbieżność między tym, co sobie wyobrażamy, a rzeczywistością. Zapytaj prawie każdego rodzica, a powie ci, że nie zamieniłby swoich dzieci na ładniejszy dom, samochód lub wygodniejsze życie, nawet gdyby były „przypadkowymi” dziećmi. A jednak, decydując się na stosowanie antykoncepcji, wielu myśli w ten sam sposób: poświęcają istnienie dziecka dla większego bogactwa materialnego.
To tak, jakby zwrócić się do naszego przyszłego dziecka i powiedzieć: „Lepiej, jeśli nie istniejesz”.
Najpierw musimy pozwolić temu zapaść. Czy powiedzielibyśmy to któremukolwiek z naszych żyjących dzieci? Boże, pomóż nam, jeśli to zrobimy. Czy taka mentalność może leżeć u podstaw tak wielu rodzinnych traum?
Wielu powie, że kontrola urodzeń jest dla dobra ich pozostałych dzieci. A jednak arcyksiążę Eduard Habsburg, ojciec sześciorga dzieci, zeznał, że w swoim doświadczeniu „posiadanie wielu dzieci jest największym darem, jaki można ofiarować sobie, małżonkowi, a także wszystkim dzieciom”.
Dodał, że „posiadanie większej liczby rodzeństwa będzie darem dla każdego dziecka”, nie tylko dlatego, że uczy się dogadywać i opiekować się najmłodszymi, najbardziej bezbronnymi członkami rodziny.
I nie tylko dzieci należy celebrować i doceniać. W swoim wywiadzie dla Shaw Peterson mówił o znaczeniu „kulturowego podniesienia świętego znaczenia macierzyństwa, aby umieścić matkę z powrotem na prawie potrzebnym piedestale”.
„Powiedziałbym, że każde społeczeństwo, które nie uważa matki i dziecka za święte, jest skazane na zagładę. Z oczywistych powodów, ponieważ wszyscy mamy matki i wszyscy byliśmy dziećmi” – powiedział Peterson.
Rzeczywiście, to autentyczny światopogląd katolicki najbardziej ceni macierzyństwo i dzieci. Jak pokazał czas, nauczanie Kościoła na temat antykoncepcji wyrosło z mądrości, która być może nie była do tej pory w pełni rozumiana.
Docenianie ojców ma również ogromne znaczenie. Wystarczy spojrzeć na niszczycielski wpływ braku ojca na młodych mężczyzn i społeczeństwo jako całość, aby to zrozumieć. Obecność ojców, zaangażowanie, dyscyplina i miłość — lub ich brak — wpływają na ich dzieci niemal pod każdym względem i mogą głęboko wpłynąć na trajektorie ich dzieci. Ich pomysły mają również duży wpływ na światopogląd ich dzieci, zwykle większy niż ich matek.
Wierzę, że kolejnym krokiem w odwróceniu eksplozji bezdzietności jest uczynienie mężczyzn lepszymi mężczyznami, a kobiet lepszymi kobietami. Pomoże to w budowaniu silniejszych, trwałych relacji i jest warunkiem wstępnym, aby ludzie zaczęli postrzegać pigułkę antykoncepcyjną jako nieudany eksperyment.
To także część pracy, którą należy wykonać, po prostu ponowne nauczenie się, co to znaczy być mężczyzną lub dowiedzieć się, co to znaczy być kobietą.
Ale nie sądzę, że to zadziała, jeśli zostanie zrobione w nowoczesny sposób w celu „samorealizacji”. Postawa, która ma na celu jedynie „samorealizację”, jest sprzeczna z samym rodzicielstwem, ponieważ posiadanie dzieci nie jest ćwiczeniem w „samodoskonaleniu się” ani aktem samozadowolenia – jest robione dla dobra dzieci, obdarz ich najbardziej podstawowym dobrem: darem życia.
Tym, czego potrzeba do trwałej zmiany, jest prawdziwa miłość w działaniu, a przychodzi ona głęboko, spójnie i sensownie poprzez wiarę, że Bóg jest pierwszym i ostatnim Ojcem, który sam z miłością przyjmuje każde nowe życie i transcendentną wizję każdej istoty ludzkiej, w której przynosi owoce na wieki.
https://gloria.tv/post/2CmfGFVgeoEY3PzvrgkqTQQuY