Gwiezdne wojny to termin najczęściej używany w przypadku jednej z najbardziej kasowych produkcji filmowych, niemniej jednak, są również osoby, które ów termin kojarzą z czymś bardziej przyziemnym, a konkretnie: wyścigiem mocarstw na drodze ku panowaniu w przestrzeni kosmicznej okalającej naszą planetę. Doskonałym kamuflażem dla owego wyścigu kosmicznych zbrojeń, w którym uczestniczą przede wszystkim Rosja, USA i Chiny ma być teoria spiskowa zakładająca istnienie UFO, obcych cywilizacji i ich nieustannego odwiedzenia naszej planety.
„Użyłem programu o nazwie Landsearch, który mógł przeszukiwać wszystkie pliki i foldery, znajdujące się na dyskach NASA. W czasie tego procesu skanowania odkryłem między innymi arkusz kalkulacyjny Excela, który nosił nazwę «Nieziemscy oficerowie».”
Co jednak wiąże się z tą historią? Otóż to, że Stany Zjednoczone Ameryki posługując się filozofią UFO, skutecznie ukrywają przed społeczeństwem informacje, które mogłyby ujawnić ściśle tajne programy wojskowe. Jednak, że teoretycznie UFO istnieje, wówczas wszelkie zaobserwowane niezidentyfikowane obiekty latające nie są wynikiem pracy naukowców i badaczy z Pentagonu, lecz czymś, co pochodzi z odległej galaktyki, a zatem nie ma potrzeby tego komentować, gdyż dopowiada się, iż jest to tylko: teoria spiskowa. A zatem czy istnieje prawda w tym temacie? A jeżeli istnieje to, jaka ona jest?
Osławiony na całym świecie Hacker, który stanął w obliczu wieloletniego procesu sądowego oraz dziesięcioletniej legalnej bitwy o dotarcie do ściśle tajnych informacji, ostatecznie zdecydował się włamać do komputerów NASA. Gary McKinnon uważa, że dotarł do dowodów ukazujących tajny amerykański program kosmiczny prowadzony przez Marynarkę Wojenną, z czymś, co brzmi jak: „okręty w kosmosie”.
McKinnon ujawnia odkryte rewelacje w wielu publikacjach w tym także podczas długiego wywiadu wideo udzielonego kanałowi RichPlanetTV, mówiąc: „Postępowałem krok po kroku, przez miesiące i miesiące infiltrowania baz danych NASA. Wreszcie nalazłem dowody na to, że Ameryka posiada kosmiczne okręty wojenne”.
Gary McKinnon już wcześniej mówił o swoich odkryciach, ale rzadko tak głęboko wnikał w szczegóły prowadzonego przez siebie informacyjnego dochodzenia. McKinnon relacjonuje dalej: „Użyłem programu o nazwie Landsearch, który mógł przeszukiwać wszystkie pliki i foldery, znajdujące się na dyskach NASA. W czasie tego procesu skanowania odkryłem między innymi arkusz kalkulacyjny Excela, który nosił nazwę «Nieziemscy oficerowie»”.
Informacje udzielone przez osławionego hackera szybko obiegły portale na całym świecie, jednak dziwnym trafem nie przebiły się one do mediów głównego nurtu. McKinnon mówi dalej: „Arkusz był podzielny i zawierał szeregi z nazwiskami oficerów. Posiadał również zakładki do transferu materiałów między statkami, które również posiadały przyporządkowane nazwy. Uważam, że USA, muszą mieć statki w kosmosie. Istotne jest również i to, że nazwy zaczęły się od statków kosmicznych należących do USA a poniżej widniały informacje dotyczące innych państw”.
A zatem, czy istnieje coś takiego jak kosmiczny wyścig zbrojeń? Czy pojęcie gwiezdnych wojen może ograniczać się jedynie do filmu science fiction czy może również nazywa proces, z którym obecnie mamy do czynienia a który skrupulatnie ukrywany jest przez współczesną cywilizacją? Odpowiedzi na tego typu postawione pytanie z pewnością będzie wiele, jednak należałoby cechować się wysoką krótkowzrocznością, aby nie dostrzec możliwości istnienia tajnych projektów zakładających podbój przestrzeni kosmicznej w obrębie naszej planety. Podbój gwarantujący kosmiczny monopol.
3 komentarze
Ludzie opamiętajcie się!!! Czy musicie powielać wszyskie kretynstwa sku-rwieli, którym płacą za wprowadzanie światowej populacji w błąd!
👍
W zasadzie jest to bajka. Nikt nie widział tego arkusza na oczy. Gdyby się zastanowić może być to mały element układanki pt. „świnie w kosmosie” A rzeczywistość? Spektakl dla intelektualnie ubogich. Wystrzeliwanie rakiet balistycznych, które natychmiast zaczynaja lecieć poziomo nad ocean. Nawet już nie muszą specjalnie się starać i tracić niepotrzebnie pieniądze. Zlikwidowali program tzw „wahadłowców” . Pretekstem była „katastrofa” promu „chalenger”. Potem okazało się, że wszyscy członkowie, którzy zginęli to jednak żyją i nawet można ich odnaleźć w publicznej działalności. Czy to jest zabawne? Tak i to bardzo. Ludzie jednak maja jakąs własciwość, masochistycznie zachowują się jak rybki w akwarium. Nikt nie zadaje pytań dlaczego w dobie komercjalizacji nie ma wycieczek na tzw „Antarktydę”? Oczywiście, są pozory tego, ale nie ma mozliwości ot tak zorganizować prywatnie wyprawy statkiem dookoła „Antarktydy” Jest parę wydarzeń legendujących, że to kontynent który można opłynąc, ale całość jest na zasadzie wiary. Ludzie startują z Australi i płyna kwałek do Ameryki PD i uważają, że opłyneli kontynent. Zabawne? O tak, i to bardzo. W sieci był kiedyś osiągalny materiał, gdzie żeglarz miał zainstalowaną aplikację na kole sterowym, która w czasie rzeczywistym zapisywała wychylenie steru. Potem zczytał dane i okazało się, że suma wychyle steru gdy płynął była przeciwna do tej, któa legenduje Antarktydę jako w tym kształcie jaki pokazuje globus. Eksperyment prosty jak konstrukcja cepa. Może dlatego marynarka wojenna nie dopuszcza do przekroczenia 66 równoleznika pd. Dzisiaj są drony i techniki, które mogą już pokazać więcej, dlatego zazdrośnie strzeże się informacji, że ziemia jest większa niż się powszechnie ludzi manipuluje już od szkoły podstawowej wbijając do głowy pdolety o tym, że księżyc jest idealnie zsynchronizowany wirując tak, że widać tylko jedną jego stronę. To jest największy żart jaki soę słyszy w szkole. Ale ludzie jak napisałem, mają chyba jakiś gen kastracji umysłowej i programują się jak rasowe debile. Widać te czystki intelektualne czynione przy okazji każdej wojny odnoszą skutek by reszta społeczeństwa żyła dalej jak rybki akwariowe.