Światem od dawna rządzą ludzie związani z tajnymi stowarzyszeniami takimi jak Rada Stosunków Międzynarodowych (CFR), Komisja Trójstronna, Komitet 300 czy Grupa Bilderberg.
Wszystkie te organizacje wywodzą się ze swoich poprzedników takich jak Templariusze i Różokrzyżowcy, oraz Bawarscy Iluminaci i Masoni.
Na początku lat 20 XX wieku, to prawicowa niemiecka organizacja Thule Gesellschaft , odgałęzienie Rycerzy Masonerii, utworzyła jądro rodzącej się partii nazistowskiej, która przyjęła złowrogą doktrynę iluminatów.

To żyje w sercach dzisiejszych właścicieli firm, powszechnie określanych jako globaliści, którzy dążą do połączenia władzy państwowej i korporacyjnej najczystszą formą faszyzmu.
Wszystko to jest już historią, ponieważ przed nami świetlana przyszłość. Świat tylko czeka na masowe przebudzenie! Musimy uwolnić się od sił ciemności, które rządzą światem od kilku tysięcy lat.

Na biegunach północnym i południowym znajdują się dziury. Większość pilotów o tym wie, ale poinstruowano ich, aby wszystkie loty odbywały się co najmniej 100 mil od tych miejsc
Minęło 70 lat, odkąd admirał Byrd przeleciał swoim małym samolotem przez wnękę w ziemi od bieguna północnego do bieguna południowego.
Mógł to powiedzieć tylko na łożu śmierci. Twierdził, że widział oszałamiająco piękne podziemne miasto na Antarktydzie.
Nawet nie słyszeliśmy ani nie czytaliśmy raportów dr Hermanna Oberta. Szanowanego niemieckiego inżyniera-fizyka, pioniera rakiet i szefa amerykańskich laboratoriów CalTech do 1955 roku.
Uważany za jednego z twórców rakiet i technologii kosmicznej, dr Obert zakończył pracę dla jednego ze swoich uczniów, byłego oficera SS Wernhera von Brauna, który w tajnych podziemnych placówkach opracowywał rakiety kosmiczne.
NASA to gigantyczna przykrywka do ukrywania programów kosmicznych i kontaktów z obcymi. Współpracują potajemnie z innymi rasami obcych od 70 lat, odkąd naziści przemycili ich do Ameryki w operacji Klammer w 1947 roku.
Nieco ponad rok temu strona internetowa NASA opublikowała niezwykłe zdjęcie lodowego kontynentu. Wygląda na to, że przedstawia ruiny jakiegoś starożytnego miasta . Do takiego wniosku doszli oglądający go eksperci.

Dlaczego ta informacja jest ukryta, nikt nie wyjaśnia. Trzeba jednak zrozumieć, że strona NASA nie jest źródłem, któremu należy ślepo ufać. Dopóki naukowcom nie uda się zobaczyć tych obiektów na własne oczy, jest zbyt wcześnie, by mówić o jakimkolwiek przełomowym odkryciu.
Nie jest tajemnicą, że w odległej przeszłości kontynent był kwitnącym rajem. Sprzyjający klimat nie mógł nie przyciągać osadników. Kultury dysponujące zaawansowaną technologią nie są wyjątkiem. Antarktyda może być miejscem, gdzie mały człowiek powstał jako gatunek i skąd rozprzestrzenił się po całej planecie.
Jeśli ta hipoteza zostanie potwierdzona, to wszyscy współcześni archeolodzy i paleontolodzy będą musieli spalić swoje dyplomy i zatrudnić się jako dozorcy. Wszakże stanie się wtedy jasne, że cała ich praca, tak pieczołowicie pielęgnowana na fałszywych podstawach, jest w rzeczywistości bezwartościowa.
Tylko pomyślcie o tym! 35 milionów lat! Tyle mniej więcej czasu szósty kontynent jest pokryty lodem (przynajmniej według oficjalnej wersji). Dlatego znalezione tam artefakty nie są bynajmniej młodsze. Co stanie się ze znaną historią?

Tymczasem istnieją dowody, które opisują Antarktydę bez pokrywy lodowej. Na przykład mapa tureckiego admirała Piri Reisa, pochodząca z 1513 roku. Komandor nie podróżował wiele, ale poważnie interesował się kartografią.
Aby skomponować swoje wskazówki żeglarskie, korzystał z wielu starożytnych źródeł. Tak więc na jednej z ich map nieznany artysta, na jego polecenie, przedstawił zarysy obu Ameryk i Antarktydy.
W samym wyobrażeniu Antarktydy nie ma nic zaskakującego; wielu autorów zakładało istnienie tego kontynentu już w czasach starożytnych. Zaskakująco inaczej, narysowane na mapie kontury zadziwiająco dokładnie odpowiadają rzeczywistym granicom kontynentalnym. Stało się to jasne dopiero w XX wieku. Wcześniej po prostu nie istniała technologia pozwalająca zajrzeć pod lód.

Okazuje się, że autor starożytnego źródła, z którego korzystał admirał, najprawdopodobniej widział na własne oczy Antarktydę wolną od lodu. Ale jak to jest możliwe? Mamy tu do czynienia z kompletną niespójnością. Albo błąd w określeniu wieku lodowców, albo w ogóle czas radykalnie zrewidować całą oficjalną historię ludzkości.
Tak czy inaczej, wygląda na to, że wszystko zmierza do tego, że jeśli nie my, to nasze następne pokolenia będą mogły na własne oczy być świadkami uwolnionej spod pokrywy lodowej kolebki ludzkości.
Istnieją prognozy, według których do 2060 roku kontynent straci dwie trzecie lodowców. Jakie tajemnice zostaną wtedy objawione ludzkości? Jeszcze tylko trochę trzeba poczekać.