Tajemny dziennik Admirała Byrda Czy na Biegunie Północnym istnieją wejścia do tajnych baz? Jeżeli dziennik Admirała Byrda jest autentyczny, to jedno z wejść do podziemnego świata jest na 141 stopniu długości geograficznej wschodniej i 84,4 stopniu szerokości geograficznej północnej. Admirał Richard Eretyn Byrd wywodził się z jednej z najlepszych rodzin w Wirginii. Jeden z członków jego rodziny założył w 1737 roku Richmond, stolicę Wirginii.
Urodził się 24 października 1888 roku w Winchester (Wirginia) Uczęszczał najpierw do szkół w swoim mieście rodzinnym. Wkrótce okazało się, że płynie w nim krew poszukiwacza przygód. Już w wieku 12 lat przedsięwziął podróż dookoła świata. Ostatecznie ukończył szkołę wojskową w Wirginii i wstąpił do akademii morskiej, gdzie w 1912 roku otrzymał dyplom.
Trzy lata później jako 27 letni oficer marynarki ożenił się z dziewczyną z dystyngowanej rodziny z Nowej Anglii, gdzie wówczas wraz ze swoją rodziną mieszkał. W czasie II wojny światowej Byrd dowodził amerykańską marynarką na kanadyjskich wodach. W 1922 roku został mianowany na stopień komandora-porucznika w stanie spoczynku. Zdecydował się wówczas całkowicie poświęcić badaniom nad biegunami polarnymi.
W roku 1926 przeleciał pierwszy raz nad biegunem północnym, a w czerwcu następnego roku przedsięwziął dramatyczny lot transatlantycki z Nowego Jorku do Ver-sur-Mer w Normandii kilometrów przebył w 46 godzin. Byrd przewodził też wyprawom na Arktykę, a w roku 1929 za swoje zasługi został awansowany na stopień kontradmirała.
Jednak swoje największe odkrycia miał dopiero przed sobą. W 1947 roku wleciał 2700 kilometrów w otwór ziemi na biegunie północnym. Dziewięć lat później, 13 stycznia 1956 roku uczynił to samo na biegunie południowym. Tym razem jednak wleciał 3700 kilometrów do wnętrza ziemi. Zmarł 2 marca 1957 roku nie doczekawszy się oficjalnej publikacji swoich dzienników. (luty-marzec 1947 r.) Przelot badawczy nad Biegunem Północnym (Wewnętrzna Ziemia mój tajemny dziennik) Dziennik ten pisać muszę w tajemnicy i skrytości.
Dotyczy on mego przelotu nad Arktyką w dniu dziewiętnastego lutego tysiąc dziewięćset czterdziestego siódmego roku. Przychodzi taki czas, gdy człowieczy racjonalizm przestaje cokolwiek znaczyć i kiedy zaakceptować trzeba nieuniknioną Prawdę!
Gdy piszę te słowa, nie wolno mi ujawniać nikomu poniższej dokumentacji… być może nie ujrzy ona nigdy światła dnia i nie pozna go opinia publiczna, muszę jednak spełnić swój obowiązek i wszystko zanotować, aby wszyscy mogli to pewnego dnia przeczytać. W świecie pełnym zachłanności i wyzysku przez niektórych ludzi nie można powstrzymywać tego, co stanowi prawdę.
Fragmenty tajemniczego dziennika
1000 godz. Przekraczamy małe pasmo górskie i kontynuujemy podróż na północ, najlepiej jak potrafimy. Poza pasmem górskim wygląda jak dolina, przez jej środkową część przepływa mała rzeczka lub strumień.
Tu na biegunie i poniżej nie powinno być zielonej doliny! Coś tu jest zdecydowanie nie tak! Musimy być ponad lodem i śniegiem! Obok portu na zboczach góry porastają duże lasy. Nasze przyrządy nawigacyjne wciąż się kręcą, żyroskop kołysze się w przód i w tył!

1005 godzin – zmieniam wysokość na 1400 stóp i skręcam ostro w lewo, aby lepiej zbadać dolinę poniżej. Jest zielona z mchem lub rodzajem ciasno tkanej trawy. Tutaj światło wygląda inaczej. Nie widzę już słońca.
Skręcamy jeszcze raz w lewo i wydaje się, że pod nami jest duże zwierzę. Wygląda jak słoń! Nie!!! Bardziej przypomina mamuta! to jest niesamowite! Jednak jest! Obniżamy sie na wysokość 1000 stóp i używamy lornetki, aby lepiej przyjrzeć się zwierzęciu. Potwierdzone – zdecydowanie zwierzę przypominające mamuta! Zgłoś to do obozu bazowego.
Godzina 1130 – Wioska pod powierzchnią jest bardziej normalna (jeśli mogę użyć tego słowa). Przed nami jak wygląda miasto!!!! To jest niemożliwe! Samolot wydaje się lekki i dziwnie unoszący się w powietrzu. Kontrole odmawiają odpowiedzi!! mój Boże!!!
Z naszych lewych i prawych skrzydeł są dziwne samoloty. Szybko się zbliżają! Mają kształt dysku i mają genialną jakość. Są teraz wystarczająco blisko, aby zobaczyć na nich ślady. To jest rodzaj swastyki!!! to jest wspaniałe. Gdzie jesteśmy! co się stało Znowu pociągam za stery. Nie odpowiadają!!!! Utknęliśmy z jakąś niewidoczną wadą!
Admirał Richard E. Byrd z Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych Byrd już o tym wspomniał i powiedział: „Antarktyka jest jak owinięcie w ciepły koc”.
Rok po tym wywiadzie admirał podejrzanie doznał udaru we śnie! Jego syn również został zabity!